piątek, 7 marca 2014

Czym byłaby róża bez imienia? Wulkan znaczy

Chlopcy wraz z ekipą lokalsów pojechali dziś do Xocomil, największego aquaparku w Gwatemali, a może i całej Ameryce Środkowej. Wyruszyli o 6tej, a my z Tośką zostajemy na posterunku z zadaniem kupienia biletów na jutro do Antiguy. Albo zmiany planów i nie kupienia biletów.
Po śniadaniu wracam na chwilę do baru, akurat na czas aby trafić na dyskusję co zrobić ze skorpionem którego jeden z mieszkańców znalazł w bucie. Ufff... Teraz sie cieszę, że nie kupiłam keenów i jestem w odkrytych sandałach...
Pakuję Tośkę w chustę i ruszamy najpierw przespacerować się trochę do wioski na gorę. Z gory trochę inny widok niz z dolu, i pierwszy raz zaczyna mnie intrygowac "a wlasciwie ktory wulkan to ktory?" ,bo wszedzie pisza o jeziorze otoczonym trzema i wymieniają nazwy jednym tchem, a stad widac glownie jeden - no i ktory to?
Trzy przechodzace mlode kobitki indigena stają sie moim celem:
- Disculpe, como se llama este volcán?
Nic, cisza, zero reakcji
- Disculpe! (Tak, do Was mowie, na Was patrze), ten volcan, jak sie nazywa? Odpowiadają mi zdziwione spojrzenia - zaczynam podejrzewac, ze nie mowia po hiszpansku
- Iiiimiiię. Jakie jest imieee tego wulkanu? Jak-on-sie-na-zy-wa?
Odpowiada mi twierdzaco pytajace "Wulkan?
- "No tak, wlasnie, wulkan, jak sie nazywa"
- "No wulkan". Kobiety śmieją się do rozpuku. No przecież wulkan to wulkan, Ale głupi Ci Rzymianie. Zanosząc się śmiechem odchodzą, wymyślając po drodze jak może nazywać się wulkan... No bardzo śmieszne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz