sobota, 15 marca 2014

Artesanias

Robie sie coraz bardziej wybredna w kwestii pamiatek/rekodziela. A moze coraz bardziej merytoryczna?
Caly proces zapoczatkowal Raul, nasz przewodnik po San Juan Chamula, ktory powiedzial nam, ze w tej wiosce robi sie wyroby z welny (wide tradycyjne spodnice kobiet), w Zinancantanie z bawelny, i ze jak cos innego, to pewnie z Chin. Bo tutaj to torby, szale i tym podobne.
A takie male laleczki? Pytam, majac w pamieci nasza pamiatke sprzed 4 lat. No jak welniania i bez magnesu, to tutejsza. Ufff... Czyli jednak mamy pamiatke z San Juan a nie z Pekinu. W San Juan Wojtek wypatrzyl ekstra żabę (ma chlopak oko, mimo ze juz rzeskim krokiem spieszylismy do autobusu, pewnie dlatego, ze jego znaczek w przedszkolu to żabka). Welniana, hand made. W Zinacantanie kupilam szalo-chuste, w ktora mi od razu panie tkaczku wsadzily Tosie wykorzystujac ją jako "cargador".

No i niby fajnie, ale od tamtej wycieczki nie moglam sie pozbyc wrazenie, ze wszelkie targi i sklepy z rekodzielem oferuja mi chinszczyzne. Wrazenie to poglebila wizyta w kooperatywie Trama Textiles w Xeli, gdzie prezeska stowarzyszenia wytlumaczyla nam, ze roznica miedzy tkanina wysokiem jakosci i slabej wyjdzie niestety czesto dopiero przy praniu, bo wzor wyszyty zafarbuje. No i masz...

Tak mnie to zblokowalo, ze przez dwa tygodnie nic nie kupilam (zgroza ;) Ale przez te dwa tygodnie zbieralam sily. Uczylam sie przynajmniej troche rozrozniac co sie gdzie robi. Pytalam, skad pochodzi dana rzecz, i jesli rozne stoiska podawaly te sama wioske lub region, dopiero wtedy przyjmowalam to za prawde. Zadawalam na stoiskach podchwytliwe pytania "a czy ma Pani tutaj jakas rzecz ktora robiona jest tutaj/w Gwatemali"? Wpadalam w konsternacje pare razy probujac ze sprzecznych odpowiedzi ulozyc logiczna calosc. I wreszcie mam. Wiem.  Torbe z wzorem charakterystycznym dla Todos Santos Cuchumatan. Torebke welniana z San Juan Chamula za tak rewelacyjna cene, ze az nie chcialam negocjowac, kupiona na dziedzincu Casa Na Bolom w San Cris od pań ktorych ubrania juz z daleka do mnie wolaly "jestesmy z najegzotyczniejszej wioski w tym regionie". Torby na zakupy z San Andres. Miseczke drewniana na sosy kupiona w Antigua, ale na stoisku ktore mialo towary "inne niz wszystkie" (co tez zauwazylismy gwarantuje niechinskosc pochodzenia). Tradycyjny strój z wyżyn gwatemalskich. Breloczki z San Juan Chamula ze slonikiem. I wiem, że kiedyś chcę podjechać do Corto Chiapas, bo dużo fajnych rzeczy stamtąd jest. (Yyuupiii. Wygralismy z chinszczyzną. (Przy okazji sie dowiedzialam, ze moja torba kupiona 4 lata temu w Palenque, ktora uwielbiam, pochodzi z Gwatemali wlasnie, a nie z Meksyku). Szkoda, że mnie nie odblokowało wcześniej, bo do paru miejsc już się nie cofnę, żeby kupić coś, co dopiero po jakimś czasie doceniłam jako lokalne i autentyczne.

Ach, i kupilismy jeszcze foke palcynkę z Peru ;) wszedzie na swiecie kupujemy te palcynki peruwianskie :) Wojtek ma cala kolekcje, ktora zaczela sie w NY kiedy go jeszcze na swiecie nie bylo :) a ostatnio uzupelniana byla we Wloszech w peruwianskim sklepie :) Foki jeszcze nie mielismy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz