poniedziałek, 19 marca 2012

No i finito - czyli wpis trochę o czymś innym niż wszystkie :)

Niedziela miała w planie Muzeum Fridy Kahlo, dwa targi, poniedziałek - freski Diego Riviery i jeszcze kilka zabytków w centrum.
Zamiast tego 200 metrów od hotelu spotkałam się z płytą wystająca z chodnika, w konsekwencji czego spotkałam się z miłym Panem Ortopedą, który moja prawa stopę wsadził w gips aż po kolano. Znów szybka i bezproblemowa wizyta. Jedyne czekanie wynikało z tego, że wzywano dla nas mówiącego po angielsku ortopedę z domu, a i tak przyjechał w ciągu kwadransa. Nawet kule od razu dla mnie mieli w ramach ubezpieczenia... Teraz czekamy na taksówkę na lotnisko, gdzie będę korzystała z uroków klasy biznes, bo uniesiona noga tylko tam się zmieści... Ehhh... Dobrze, że to na końcu a nie początku naszej wyprawy :)
Wojtek trochę panikował w związku z moim wypadkiem (upadłam, płaczę, a potem jeszcze mu matkę na wózek wsadzili...), więc właściwie dobrze, że odwiedzialiśmy już Sanatorium Durango wcześniej, kiedy on był chory - dzięki temu trochę mniej paniki było związane z tym, że mamę gdzieś wożą, przewożą, badają i w gips włożyli, bo przynajmniej miejsce go nie przerażało. Jak to mówią - nie ma tego złego.

P.S. z lotniska. Taksówka o dziwo przyjechała o czasie. Chłopaki byli jeszcze na spacerze, w efekcie pospiech, w efekcie - zapomnieliśmy jednej sztuki bagażu z przechowalni hostelowej. Telefon do hostelu i bagaż nadjechał kolejną taksówką. Tym krótkim wpisem chciałam Wam jeszcze raz powiedzieć, że Hostel DF Suites to świetna lokalizacja jeśli wybieracie się do miasta Meksyk (przypominam-ładnie, czysto, walking distance od centrum, cicho, mila obsługa, dobre ceny. I jak widać są gotowi zrobić "jeden krok dalej" (nie mieliśmy też problemu z późniejszym wymeldowaniem o które zapytaliśmy).

P.P. S. Business lounge sa przereklamowane. No chyba, ze kreci Was darmowe picie i przekąski. Ale to, że przesiadłam się do biznesu miało jeden niezaprzeczalny plus - miejsce po mnie zostało wolne, i było jedynym wolnym miejscem w klasie ekonomicznej na trasie Mex-Ams... Dzięki temu Wojtek miał swoją miejscówkę i sporą część lotu przespał sam. Niestety, wyprofilowanie foteli lotniczych po raz kolejny okazało się kompletnie niedopasowane do potrzeb człowieka o wysokości poniżej  metra i po pewnym czasie spania młody zaczął się niemiłosiernie wiercić szukając pozycji dla siebie i w efekcie wylądował jednak na tacie...

I kilka zdjęć z głupawki które się wcześniej jakoś nie zmieściły.


Dzieci są dla Meksykanów ważne, więc zapewnianie dla nich rozrywki to duży i inspirujący rynek



Mój syn jajcarz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz