poniedziałek, 12 marca 2012

Muzeum Amparo, Puebla

Dzisiejszym głównym punktem programu (oprócz drzemki Wojtka, podczas której poszłam na przechadzkę połączoną z poszukiwaniem jedzenia) było muzeum Amparo. Świetne zbiory, z opisami po angielsku w tej samej ilości, co po hiszpańsku (co się nieczęsto zdarza). A co najważniejsze - sposób ich przedstawienia pozwolił mi wreszcie trochę połapać się w dziejach kultur indiańskich w tym regionie, gdyż w odróżnieniu od naszych dotychczasowych doświadczeń muzeum nie pokazuje dziejów kolejnych plemion czy miejsc w oderwaniu od reszty, ale pokazuje ewolucje kultur (od wiosek, przez "klasyk", do kultury władzy hierarchii kościelnej aż po wojenna), a na ich tle - konkretne kultury/zabytki regionu. Bardzo fajna matryca pokazuje największe zabytki na osi czasu, wiec można odnieść do siebie poznane wcześniej budowle (na naszej mapie najstarszy jest Tikal, a najmłodsza Chitchen Itza). To samo zrobiono z kontynentami i możemy sobie porównać, co tworzyły inne kultury w czasie, gdy np. Egipcjanie budowali piramidy lub we Włoszech tworzył Michal Aniol.

Po wizycie w muzeum wypad na market rękodzielniczy (i znów parę deko do nadbagazu...), i spokojny spacer do hotelu, z fajnym akcentem trafienia na przepiekny kolonialny dom z otwartym dziedzincem i klatka schodowa (Wojtek go znalazł, zaciągając mnie do bramy :). Niebieskie cudo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz