wtorek, 6 marca 2012

Dzien z Monte Alban - post scriptum

Ruiny ruinami, a zapomnialam napisac o najwazniejszym. Wieczor spedzilismy na Zocalo, ktore jest obsadzone drzewami, ma mnostwo laweczek i jest super czyste, co chwila ktos przechodzi i je zamiata. Pisalam o tym, ze Wojtek bawil sie z Dominikiem, ale nie pisalam, jakie to bylo spotkanie gigantow. Panowie najpierw obrzucili sie wzrokiem, potem nastapil obrot wokol srodka o jakies 180 stopni (walka kogutow normalnie), po czym Dominik (dwa lata, jeszcze mniejsze bo indianskie - widzicie to?)... Plunął. Ba, plul i plul jakby mial fabryke sliny w buzi. Wymiana spojrzen i aplauz ze strony Wojtka. Tak nawiazala sie wielka przyjazn ktora przetrwala co najmniej 30 okrazen wokol srodka zócalo :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz