niedziela, 23 lutego 2014

San Cristobal de las Casas

Przewodnikowe rekomendacje hoteli nie sprawdzily się - rekomendacje wyglądały dość słabo po wejściu do nich, wybralismy "z ulicy" hotel San Martin przy ulicy Guadelupe. WiFi jest, ciepla woda jest, jak sie potem okazuje - bardzo zimno w nocy nie jest.

Miasto rozczarowało nas pierwszego dnia - a nas najłatwiej rozczarować jedzeniowo. Otóż - wyszliśmy na ulicę, a tam... nie ma jedzenia. Jak to tak?? Meksyk i nie ma jedzenia na ulicy? Tylko w knajpach? Instynkt kazał nam udać się w kierunku targu, gdzie trafiliśmy na stoiska z tacosami, ale wybor byl niewielki (co na tak duze miasto bylo zastanawiajace), wrazenia smakowe nie powalały, a nasze brzuchy nie byly potem zachwycone. Na pewno jest tu coś lepszego, ale na razie nie umiemy tego znaleźć, a to już minus.

Jasnym punktem programu było napotkanie Pana który miał przecudne orzechy makadamia. Przesmaczne, świeżutkie. I pierwszy raz miałam okazję widzieć je w skorupkach - i jak się je z tych skorupek...


Ulokowani w centrum przy Zocalo spotykamy mnostwo turystow - w naszą uliczkę lokalsi zapuszczaja sie mam wrazenie tylko po to, aby coś turystom sprzedać. Jeśli widać jakiegoś Indianina na ulicy, to z naręczem pamiątek.

Na szczęscie kolejny dzien przynosi troche odmiany - znajdujemy drugi targ, na ktorym jest wiecej jedzenia (i wyglada jak polskie, więc Wojtek zajada sie zupa jarzynową nie zauważając, że dodatki do niej to kolendra i kukurydza i nie wszystkie warzywa zna z widzenia :) a ja rosołkiem, tylko Lukasz dostal mole, i marudzil, że to za slodkie dla niego), wyprawiamy sie do San Juan Chamula i Zinacantan z ciekawymi przewodnikami, a Monika, "Polka z San Cristobal" zabiera nas do knajpy z salą zabaw dla dzieci, gdzie Wojtek z synem Moniki znikają na 3 godziny szalejąc (Wojtek jest przeszczesliwy, i aż mi glupio, ze chcemy nastepnego dnia wyjechac). San Cristobal trochę zyskalo w naszych oczach, ale nie tyle, zeby jeszcze tu siedziec, tym bardziej, ze czeka nas ono rownież w drodze powrotnej.


W drodze do Moniki



szukamy hostelu na nocleg po powrocie - w jednym znaleźliśmy szachy :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz