Widok na pierwszej stacji benzynowej... A miał być dziki kraj... |
Z ciekawostek okazuje sie, ze na granicy trzeba zaplacic za wyjazd z Meksyku, 306 peso. Oplata jest nowa, i ciagle rosnie (nasz współpasażer z siedzenia obok w busie jechal 2 tygodnie wczesniej i bylo to 275). Mam wrazenie, ze meksykanie ze slownika marketingu przeczytali haslo Elastycznosc cenowa, ale nie dotarli do W jak Wizerunek... Zobaczymy, na jakiej oplacie sie zatrzymaja...
A skoro juz o sasiedzie... Zapytalismy, gdzie byl, skoro tak sie kreci po okolicy. Byl w Xela, Pana, Antigua. A chodzil na kurs hiszpanskiego? Chodzil, i bardzo poleca, mieszkanie u rodziny ktora prowadzi szkole, nauczyciele dochodzą i lekcje sa w ogrodzie przy domu. Brzmi fajnie, ale przelomowe zdanie pada dopiero po chwili: "A corka wlascicieli jest "nutricionista" (u nas ten zawod nazywalby sie chyba dietetyk) i jedzenie jest pyszne". Aaaaaa... Jestem w niebie, to moze byc rozwiazanie wszystkich moich obaw zwiazanych z guatemalskim jedzeniem. Kto jak kto ,ale ona powinna wiedziec, co to znaczy gluten! Bierzemy adres do El Mundo En Espanol i tam pokierujemy nasz ostatni busik. Zobaczymy, jak szkola zareaguje gdy staniemy w drzwiach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz