czwartek, 15 marca 2012

Witaj znowu, Mexico City

We wtorek po poludniu dojechalismy do Mexico City i od tamtej pory walesamy sie po miescie. Wałęsamy sie w rozne miejsca, w tym do lekarza, bo Wojtek dostal w nocy goraczki i wymiotowal.
Uklony dla Alianza i mondial assistance, bo choc lekarz przez nich zorganizowany nie przyjechal do nas, a my do niego, to sprawa zalatwiona byla szybko, a obsluga fachowa... Lekarzy bylo az trzech, bo jeden mlody mowil po angielsku, drugi byl widac fachowcem, a trzeci... (A dokladniej trzecia) wypisywal recepte. Diagnoza - infekcja ucha i antybiotyk.

Co nam wpadlo w oczy w Mexico City?
Na poczatek podczas wizyty na Zocalo zaskoczylo nas, jak dobra ochrone ma tu policja :) Tak tak, nie przeslyszeliscie sie. Meksykanie jako narod przedsiebiorczy a bezrobotny handluja wszystkim i wszedzie. Ale rzad w Mexico City chcialby to troche ukrocic,  wiec wysyla policje do wlepiania mandatow. Znacie te sytuacje z ulic Warszawy, ale wyobrazcie sobie co by sie dzialo, gdyby handlujacych byly setki i chcieli zajac kazdy metr kwadratowy powierzchni. Tak, policjantow tez musialoby byc odpowiednio wiecej. A wiec i zabawa w chowanego duzo przedniejsza... Kojarzycie system gwizdania do siebie nawzajem sprzedawcow u nas, informujacy sie o zblizaniu strazy miejskiej? No, czyli jest "potrzeba rynkowa" otrzymywania powiadomien o miejscu przebywania wladzy. A skoro jest na cos rynek, to Meksykanie go zajma. W zwiazku z tym system "czujek" jest tu rozwiniety wyjatkowo dobrze - nie tylko "stoja na kazdym rogu", ale maja rowniez polaczenie krotkofalowkowe z "centrala", ktora otacza idacych policjantow jak male rybki rekina informujac o kazdym ich ruchu. Dzieki temu zwiniecie kramu moze nastapic doslownie metry przed zblizajaca sie policja, pozwalajac wydluzyc czas handlu, unika sie tez niepotrzebnego zwijania sie w chwili, gdyby "wladza" tuz przed Toba zmienila kierunek. A wyglada zabojczo. Kilku panow w mundurach, spokojnie idacych, otoczonych biegajacymi wokol nich mezczyznami z krotkofalowkami, ktorzy "oczyszczaja teren" przed ich przejsciem. Jak wizyta amerykanskiego prezydenta :) wladza ma tu powazanie :)

Zawiedlismy sie na centrum

Zocalo - reklamowane jako miejsce, ktorego nie mozna przegapic, gwarne i ciekawe, jeden z najwiekszych placow swiata - totalnie mnie zawiodlo. Rzeczywiscie, duze, ale jak czlowiek dorastal odwiedzajac kiermasze na placu defilad, to spodziewa sie czegos bardziej spektakularnego. Ale puste, niewykorzystane (wykorzystano je 2 dni pozniej, na demonstracje i rozbijanie namiotow...). Obok drugie "turystyczne serce miasta" - Park Alameda - cały otoczony parkanem i w remoncie :( Więc nie tym razem.

Skorzystaliśmy z seksizmu
"Jedno z najbardziej zatloczonych miast swiata" mialo miec "jedno z najbardziej zatloczonych metr swiata", wiec pomysl Lukasza, aby z dworca do hotelu przyjechac metrem, jakos mnie nie ucieszyl. Plecak, walizka, wozek, male plecaki...kieszonkowcy. Dalam sie jednak przekonac (czytaj: pojdziemy do metra i sie dalej zobaczy). Z dworca (dojechalismy do Mexico City kolo poludnia) metro okazalo sie byc calkiem pustawe. Nastepnego dnia "do przesiadki" tez bylo milo, ale na stacji przesiadkowej zorientowalismy sie, ze czesc osob nie zmiescila sie do wlasnie odjezdzajacego pociagu. Poczekalismy na nastepny-scisk w drzwiach niezly, i wejsc sie nie bardzo da (z Wojtkiem i wozkiem), tym bardziej ze meksykanie karny narod i okupuja przestrzenie okolodrzwiowe w czasie miedzy odjazdem jednego pociagu a przyjazdem nastepnego, wiec nie ma co liczyc na szczescie, ze sie stanie w dowolnym miejscu peronu, i akurat moze tam zatrzymaja sie drzwi i sie uda. Juz prawie zrezygnowalismy z jazdy metrem (co to dla nas dwie stacje piechota), kiedy nad glowami tlumu na peronie wypatrzylam napis "w celach bezpieczenstwa strefa zarezerwowana dla kobiet i dzieci". Bardziej wiedzeni ciekawoscia obejrzenia zjawiska ktore opisano w przewodniku, niz nadzieja na zalapanie sie na metro, ruszamy w tamtym kierunku. Mniej wiecej w polowie/dwoch trzecich wita nas zelazna kurtyna oddzielajaca dalsza czesc peronu, w drzwiach strzeze przejscia "Pani wladza". Wpuszcza Lukasza z Wojtkiem na reku, wpuszcza mnie z wozkiem. Jest luzniej, choc nie znaczaco. Ale za to przy wsiadaniu do metra te roznice da sie wyczuc - duzo mniej osob wsiada do o wiele mniej zatloczonego wagonu. Wiec jednak metro zamiast spaceru.
Czego sie spodziewalam? Jednego wagonu na koncu, dosc zatloczonego mimo wszystko, pelnego indianek z dziecmi w chustach. Na co trafilam? Duza czesc pociagu zarezerwowana dla wracajacych z pracy kobiet, ktore korzystaja z tego, ze w dalszej czesci skladu tlocza sie mezczyzni. Ta poprawia makijaż, tu obok ploteczki. Oprócz nas chyba tylko jedno dziecko w naszym wagonie, też na rekach ojca.

(Maly "pees" - po dokladniejszej analizie - metro wcale nie jest tak zapchane, po prostu dwa pierwsze rzedy "trzymaja sie mocno", a srodek jest luzniejszy niz u nas. Wydaje mi sie, ze to wynika z dosc krotkiego okresu otwarcia drzwi na stacji).

"Looooody sprzeeeeedaaaajeee, loooooooody"
Glos maja meksykanie gromki wielce - a przynajmniej Ci, ktorzy wykorzystuja go w celach biznesowych. Nie mialam pojecia, ze mozna tak glosno powiedziec, ze "tylko dzis dwie paczki chipsow kosztuja 5 peso" i robic to przez caly dzien. Ale gdyby nie mialo sie odpowiedniego glosy, naturalnym przyjacielem jest megafon. Czy masz potrzebe opowiedziec okolicy, ze jestes w posiadaniu "niezawodnych lekow naturalnych na wszystkie choroby", chwalic Pana czy tez glosno domagac sie reformy sluzby zdrowia - prosze bardzo. Parkujesz swoj samochod, podlaczasz sie, i dajesz na cala okolice. Nie masz samochodu- tez dasz rade.
A najbardziej rozczulily mnie torby z wszytymi w klape glosnikami. Na poczatku myslalam, ze to taka meksykanska wersja stereotypowego Murzyna z boomboxem. Jednak znow nie docenilam przedsiebiorczosci Meksykanow - torby takie produkuje sie na potrzeby (na rynek?) ulicznych sprzedawcow, ktorzy sprzedaja pirackie plyty. Aby sprzedac plyte, trzeba zachwalic wykonawce, a najlepiej zrobic to ogluszajac sasiadow (zazwyczaj w metrze lub autobusie, ewentualnie innym miejscu bez drogi ewakuacyjnej...) utworami tegoz.
/sroda, 14 marca 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz