niedziela, 11 marca 2012

Kuchnia Meksyku - cz 1 - kanapki

Kanapki
Tak prosta rzecz, wydawaloby sie. Dopoki nie wkroczyl do Polski 89y, i oprocz kanapek (i zapiekanek) nie pojawil sie sandwicze, tosty z chleba tostowego, hamburgery etc. etc.
I dopoki nie pojechalismy do meksyku. Gdzie kanapka zwana jest dla niepoznaki Torta, i raczej jest sandwichem.
Nad oceanem raczeni bylismy kanapka z maslem/majonezem, szynka (wyborna, mimo, ze konserwowa), kawalkami pomidora, kawalkami wszechobecnego awokado, cebuli, zamkniete to w kanapke i odlozone jeszcze chwile na blache - bo bulka musi byc chrupiaca!
W Pochutla do tego zestawu mozna jeszcze wybrac frijoles oraz chile, i tym razem chodzi o zielone papryczki.
W Puebli, choc to na razie pierwsza proba, zniknelo z pola widzenia awokado i pomidory, a torta pastor zawierala kawalki smazonej wolowiny (bodajze...), cebulke, kolendre, odrobine ananasa i tez byla pycha. Poznalam tez, ze zblizamy sie do Miasta Meksyku, gdyz sos na bazie awokado jest pikantny. Z tym to juz przeginaja... Rozumiem, czosnek, cebulka. Ale papryczki do guacamole???
Kanapki pojawily sie na horyzoncie zamawiane dla Wojtka (ktory zazadal kanapki z maslem... Ewentualnie dojadl z niej troche wedliny). Ale wczoraj rano wcinal cala kanapke nad oceanem, w Pochutla tez - wersja bez frijoles, za to z serem quesillo (mozarella, tylko bardziej slona i lepsza jakosciowo, bo rwie sie, bodajze jak mozarella... Bycza? Bawola? Czy jakos tak). Dzis wcinal pastora, wiec czekamy czy cos dalej przyniesie nam Torta Market.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz