niedziela, 11 marca 2012

Cholula part 1 czyli dzien od konca

Po zwiedzaniu przyszedl czas na relaks (zwiedzanie Choluli - patrz nastepny post). Czyli Zocalo, wydanie niedzielne. Meksykanie albo pracuja w niedziele, albo - rownie intensywnie odpoczywaja. A przynajmniej takie sprawiaja wrazenie. Polowa Zócalo to spokoj - zielen etc. Druga polowa - ruch i harmider. Rozlozone stanowiska z jedzeniem (dania glowne, banany i ciastka smaza sie w glebokim tluszczu, papaje i mango w kubeczkach i na patyku), slodyczami, orzeszkami, i zwykle stragany z bizuteria, czy plastikowymi zabawkami z chin. Rozkladamy sie, wzorem tubylcow, na trawniku pomiedzy zywoplotami, chlopaki zostaja a ja ide polowac na jedzenie. Dla meza cos w rodzaju kanapki (z pekinska i quesillo), ale polana sosem, ktory Pani nazwala gulaszem? Chyba, ze sie przeslyszalam... Dla nas - opowiadajac warstwy od dolu: dwie tortille, ryz, frytki, smazone wraz z nimi w glebokim tluszczu kawalki kaktusa i wolowina z goracej blachy. Wojtek wcina glownie ryz, ale jak dorwal kawalek kaktusa, to tez nie wypuscil :) coraz bardziej mnie zadziwia :)


















Siedzimy sobie na trawniku i jemy, corki wlascicieli sasiednich stoisk zajmuja sie Wojtkiem. Schodza i wchodza z nim na korzenie drzewa, puszczaja banki, a co jakis czas przychodza zapytac, co on mowi... I nie moga sie nadziwic, ze my tez czesto nie wiemy...


Obok kramow ulicznych, ktore nie maja wyznaczonych stoisk, kazdy przycupnal sobie po prostu w alejce, ktos (miasto?) ustawil kilkanascie duzych (4-6 osob) stolow. Bo tu ludzie jedza. Wiec stoly sa. Fascynuje mnie to.

Po poludniu (a dla nas po kolejnym kawalku zwiedzania) zocalo ozywia sie jeszcze bardziej. W bocznej czesci klowni zaczeli przedstawienie - sa jeszcze ciekawsi niz wczoraj w Puebla. Rozstawili sprzet i daja pelne przedstawienie aktorskie, z udzialem osob z publicznosci. Czemu u nas tak nie ma?? Czy to brak miejsca, gdzie bysmy sie gromadzili? Pogoda jest za rzadko, aby oplacal sie taki proceder? Czy po prostu jestesmy mniej kreatywni i stac nas tylko na machanie ogniem? Nuta goryczy, ale super to jest, zgromadzil sie tlum ludzi, tak beda spedzac niedzielne popoludnie - zaplaca za to klownowi z metalowym garnkiem. I w wawie tez bym tak chciala...
Dalej stoi plac zabaw - a wlaciwie jedno urzadzenie z oderwana zjezdzalnia. Ale co z tego, skoro obok prywatni przedsiebiorcy ustawili trampoliny z pilkami w srodku (10 peso za 10 lub 15 minut), karuzele, kolejke, mini diabelski mlyn. 15 peso za przejazd samochodem (czyli niecale 4pln), a ile radochy. Wojtek korzysta z atrakcji, a my podjadamy sobie banany z glebokiego tluszczu. Powoli robi sie ciemno i pora wracac. Z Zocalo trzeba znow wrocic do glowniejszej avenidy (cztery przecznice) i tam lapac autobusy, najlepiej w opcji "dajrekt" co nam sie oczywiscie nie udaje.




(P.S. kupilam sobie za 300peso welniany sweter z Ekwadoru, fajna czapke (80peso), a Helenka dostanie sweterek taki jak Wojtek - ktory po dopytaniu przemilego sprzedawcy okazal sie byc rowniez produktem ekwadorianskim)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz