piątek, 9 marca 2012

Prysznic

Nasz domek na plazy ma wiele udogodnien - mozliwosc wsluchiwania sie w ryk morskich fal przez cala noc, siatke na komary w oknach, mozliwosc korzystania z toalety w odosobnieniu (czytaj: na zewnatrz) oraz boski widok pod prysznicem. Takie przynajmniej bylo moje wrazenie, kiedy podnioslam glowe aby zmoczyc wlosy. Przytkalo mnie po prostu - no koniecznie musze wrocic i cyknac zdjecie dla potomnosci. Piekna palma kokosowa sluzy mi za dach - ach, jak romantycznie.
Kilka mydlniec pozniej uslyszalam stuk, a potem cos uderzylo mnie z tylu w lokiec. Odruchowo wrzasnelam. Spojrzalam na gore - nade mna stal rownie jak ja przestraszony kot. Spojrzalam w dol - na posadzce lezal malenki kokos. I nagle, mimo dotychczas zupelnego braku zainteresowania nasza obecnoscia wsrod naszych gospodarzy, uslyszalam: Hola, estas bien?
- Si, estoy bien. Es un coco. Mas pequeno.
- Y estas bien?
- Si, estoy bien.
Uderzenie kokosem pod prysznicem musi byc tu znanym "hazardem", bo gdy chwile pozniej wyszlam spod prysznica napotkalam na 4 oczekujace w napieciu twarze i ponowne "Estas bien?" Dopiero kiedy wyciagnelam dlon pokazujac sprawce calego zamieszania uslyszalam westchnienie ulgi skwitowane okrzykami "oh, jakie szczescie, taki malutki, myslelismy, ze wiekszy". Chwila gaszenia emocji i kazdy rozszedl sie do swoich zajec.
(P.S. Nasza miejscowka w Mazunte nazywa sie Arbolito)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz